Historia mojego życia nie jest odmienna od życia wielu kobiet urodzonych w latach 80. Piękne dzieciństwo w komuniźnie, gdzie nuda i kreatywność jedno miały imię. Gdzie współprzeżywanie i współpraca były na przoądku dizennym. Gdzie relacje rodzinne i międzyludzkie oswajało się w domu, w szkole, na trzepaku, czy w domu kultury. Rozwód. Samotne wychowanie 2 córek przez moją mamę. Nowy, dobry, mądry tata. Wspólne wychowanie na samodzielną, pracowitą i dzielną dziewczynkę. Szkoła podstawowa. Wakacje nad jeziorem pod namiotem. Świadectwa z czerwonym paskiem. Harcerstwo katolickie, wyjazdy, pierwsze miłości.
Matura. Trudny wybór studiów i daleki wyjazd w nieznane, do stolicy. Pamiętam, że chciałam zdać na wydział Fizjoterapeutyczny w Krakowie, Pedagogikę w Warszawie, a już najbardziej na Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi. Marzyło mi się, aby był lerzakem na misjach wojennych….
Przyjęto mnie na pedagogikę w Warszawie. Miałam 19 lat. Byłam 250 km od domu. Samotność w stolicy i pisanie nowego rozdziału życia – odkrywanie siebie na nowo. Poznawanie swoich możliwości i talentów. Kurs pierwszej pomocy, kurs tańca nowoczesnego i przygotowania do zawodów. W „międzyczasie” 5 letnie studia na pedagogice i równoczesne 5 letnie studia na psychologii na Uniwersytecie Warszawskim. Praca w wakacje, aby móc utrzymać się na studiach, aby móc pomóc rodzinie.
Na dzień dzisiejszy, to co mnie wtedy ukształtowało to studia w dużym mieście pełnym możliwości i wakacyjne wyjazdy za granicę, aby nauczyć się języka, poznać nowy sposób myślenia osób wychowywanych w innych kulturach. Wielka Brytania, Ameryka Północna, Hiszpania, Chorwacja, Grecja, Włochy.
Los chciał, abym poznała mojego męża Włocha w Hiszpanii, gdzie to szkoliłam swój espanol.
Poznawanie się, ukończenie ostatniego roku studiów na odległość, decyzja. Niełatwa decyzja, aby przenieść się do Włoch. Kocham Polskę i nie chciałam z niej „uciekać”.
I tak, od 2006 we Włoszech, gdzie jako absolwentka 2 fakultetów na Uniwersytecie Warszawskim, nie znając jeszcze dobrze włoskiego, pracowałam w barze, pizzerii jednocześnie kończąc kolejne studia z psychologii klinicznej na uniwerku w padwie i robiąc Mastera z HRM (Human Resources Management). Jedyną rzeczą która była dla mnie pewna to fakt, że chcę pracować jako psycholog, psychoterapeuta i pomagać innym. Nie wierzę w przypadek. Kiedy profesor Jadwiga Rakowska z UW poprowadziła weekendowy workshop pt.: „Terapia strategiczna” poczułam, że to jest to. A kiedy wspomniała, że we Włoszch pracuje słynny profesor, psycholog Giorgio Nardone, który leczy wg tej terapii – wiedziałam, że to jest moje przeznaczenie.
Od 2006 roku uczestniczę we wszystkich szkoleniach, konferencjach i sympozjach organizowanych przez Centrum Terapii Strategicznej (CTS) z Arezzo, Toskanii. Przeszłam także 6 miesięczne szkolenie w San Diego w Californii, u innego profesora Chada Hybergera. Przez 4 lata specjalizowałam się w leczeniu wszelkiego rodzaju zaburzeń psychicznych pod kierunkiem samego prof. Giorgio Nardone, który z roku na rok stawał się coraz bardziej sławny (także poprzez książki, które pisze rok w rok).
We Włoszech, nie jest tak łatwo, jak w Polsce zostać psychologiem, a co powiedzieć o psychoterapii. Po ukończeniu psychologii na UW (specjalizacja psychoterapia) i kolejnych 2 latach na uniwersytecie w Padwie, mogłam przejść roczny darmowy staż (1000h) w różnych przychodniach, i dopiero potem zdać bardzo trudny egzamin państwowy, aby uzyskać licencje psychologa i móc być wpisanym w krajowy, włoski rejestr psychologów. Dopiero wtedy mogłam szkolić się z psychoterapii strategicznej i zacząć pracować jako psycholog, psychoterapeuta.
Od 2010 roku przyjmuję we Włoszech, najpierw w różnych przychodniach, a wkrótce na swoim. Otworzyłam Centrum psychologii w Modenie, tak, jak mi się marzyło. Mam swój własny gabinet, mam salę szkoleniową, gdzie mogę organizować eventy, mam pacjentów. Przyjmuję pacjentów Włochów, jak i Polaków, którzy coraz chętniej są skłonni prosić o pomoc specjalisty, a także pacjentów innych narodowości, jeśli tylko mówią po angielsku.
Im dłużej poznaje tajniki terapii strategicznej, tym większa ogarnia mnie frustracja wiedząc, że w Polsce nikt jej jeszcze nie zna, nikt nie chce wydać książek prof. Nardone (mimo tego, że są tłumaczone na wiele języków, takich jak rosyjski, czy japoński). Wiele osób nie ma możliwości zastosowania tych skutecznych technik w leczeniu ataków paniki, tików, natrętnych myśli, czy kompusji u dzieci.
Założyłam bloga z zamysłem dzielenia się tą „włoską” wiedzą z Polakami i daniem nadziei, iż z wielu zaburzeń psychicznych można wyjść, a nie tylko nauczyć się z nimi żyć.
Jest początek 2019 roku. Pracuję w swoim gabinecie w Modenie, prowadzę szkolenia dla firm, a od niedawna regularnie przyjmuję pacjentów w przychodni w Warszawie.
To było moim marzeniem, a teraz staje się rzeczywistością.